Narodowy Park Alerce Andino – Circiuto Huillfoten/ Lago Sargazo

„Park Narodowy Alerce Andino położony jest w Andach, w regionie Los Lagos w Chile. Obejmuje 393 km ². W parku znajduje się 50 jezior i stawów. Na terenie parku rosną drzewa Alerce, które od 1977 traktowane są jako pomniki przyrody – są drugim na świecie najstarszym znalezionym gatunkiem drzew.”

Przyznaje się, nigdy wcześniej nie byłam na campingu! Niestety wizja nocowania w namiocie i nie możności skorzystania normalnie jak człowiek z toalety, trochę mnie przerażała. Ale jak ma się w domu drugiego Bear Gryllsa to nie sposób było uniknąć takiego scenariusza. Powiem nawet szczerze, że strasznie byłam podekscytowana tą całą naszą 3 dniowym wypadem pod namiot. Samo pakowanie i przygotowywanie wszystkiego sprawiło mi wielką radochę. Mój „M” zajął się przygotowaniem ekwipunku do spania i przetrwania, a ja przyrządzałam jedzenie. Nie zabrakło oczywiście bułek z kotletami, jajek na twardo i pomidorów, czyli ulubionego zestawu wypadowego mojej mamy. Nie omieszkam wspomnieć, że ja też: „Lubię to!”.

Celem naszej wycieczki stał się Narodowy Park Alerce Andino, który położony jest w naszym regionie (Los Lagos). Park ma ok.  393 km², ok. 50 jezior i naturalnych akwenów wodnych. Najważniejszym elementem parku są drzewa Alerce (Ficroja cyprysowata), znane ze swojej długowieczności.

Naszą mini podróż zaczęliśmy od dworca autobusowego. Do wyboru mieliśmy 3 terminy odjazdu: 7.45, 12.30 i 18.30 (przewoźnik JB: Puerto Montt – Correntoso –Lago Chapo). Godzina 12.30 wydała nam się najodpowiedniejsza, gdyż sama trasa to ok. 1h. Celem naszego przejazdu była wieś Correntoso, z której musieliśmy pieszo udać się już na sam camping – ok. 2 km. Samo Correntoso to jest całkiem inna bajka. Ta wieś jest dla mnie esencją wiejskiego życie w Chile. Tutaj czas się zatrzymał…niestety.

Ważne jest aby przed każdym wejściem do parku „zameldować” u strażnika. Nasz pan strażnik trzymał nas w swojej mini chatce chyba z godzinę, ale było bardzo miło i sympatycznie. Poinformował nas o zagrożeniach, sprawdził czy mamy odpowiednie ubrania i buty, czy mamy odpowiedni sprzęt na camping, no i nie omieszkał spisać naszych danych w wielkiej księdze odwiedzin. „M” znalazł się w rubrykach „nasz”, a ja w rubryce „nie nasza”. Oczywiście sprawdził również czy inni Polacy się po tych lasach nie szwendali. Szwendali. I to 3 tygodnie wcześniej! Camping ku naszemu zdziwieniu okazał się bardzo przyzwoity. A spodobał się nam jeszcze bardziej jak okazało się, że jesteśmy sami (wybraliśmy się w marcu po okresie urlopowym). Wszystkie miejsca campingowe były wolne, dlatego też byliśmy wielce uradowani jak mogliśmy sobie wybrać taki, który nam do gustu przypadnie. Miejsca wydzielone na namioty, toalety czyste, woda czysta – bajka.

Gdy już wreszcie mogliśmy zrzucić z siebie plecaki zabraliśmy się do „budowy” namiotu. Właściwie to jak na damę przystało, ja obserwowałam, a „M” tworzył. Pomyślałam, że jak lubi to niech robi, ja się wtrącać nie będę 😉

Strażnik zasugerował nam, że możemy wybrać się na godzinny spacer specjalnie wyznaczoną trasą „Circiuto Huillfoten”. Udogodnieniem tego szlaku jest to, że wchodzi się do niego ze strefy campingowej i też do tej samej strefy się potem wraca. Postanowiliśmy więc nie marnować czasu i jeszcze w ten sam dzień wybrać się i pozwiedzać. Było cudnie! Widoki przepiękne, słońce grzało, a przede wszystkim było cicho i spokojnie. Żyć nie umierać.

Po spacerze, przyszedł czas na relaks, ognisko i kiełbaski. Pycha! Aż mi ślinka cieknie, jak sobie o tym przypomnę. Po drodze nazbieraliśmy również Gevuina i po godzinnym gotowaniu były gotowe do spożycia. Po napełnieniu żołądków, przeszedł czas na spanie. Nastawiliśmy budzik na 7.00 dnia następnego z wielkim planem wybrania się nad Jezioro Sargazo i poznania dalszych tajemnic Parku Alerce Andino.

Wielki plan godziny 7.00 nie wypalił, bo mimo, że budzik zadzwonił, ruszyć nam się tak wcześnie nie wstało. Zresztą nigdzie nam się nie spieszyło. Dopiero ok. 10.00 udało nam się w końcu wybrać w trasę, która okazała się dłuższa, a nawet o wiele dłuższa niż przypuszczaliśmy. Trasa z campingu do głównego wejścia Parku Alerce Andino trwała 3 godziny – w 30C upale.

Jak już wcześniej wspomniałam naszym celem było Jezioro Sargazo (Szlak czerwony, ok. 2h) Strażnik pokazał nam na wielkiej mapie, gdzie się udać co zobaczyć, zwiedzić i podziwiać. Po przekazaniu nam niezbędnych informacji udaliśmy się w końcu w miejsce naszego przeznaczenia.

Cała trasa była bardzo dobrze oznaczona i niezbyt wymagająca.

Po ok. 15 minutach spacerku zanim dotrze się do Jeziora, może trochę zboczyć z trasy na małą plażę. Tam też się udaliśmy, odpoczęliśmy chwilkę i wymoczyliśmy zmęczone nogi.

Widok Sargazo przebił nasze najśmielsze oczekiwania! Było fantastyczne. Spędziliśmy tam ok. 3 godz – bez nieproszonych gości. Zrobione przez nas zdjęcia mówią same za siebie!

Po tym jak uzupełniliśmy nasze „akumulatory” musieliśmy niestety wrócić na camping. Mówię niestety, ponieważ czekała nas jeszcze droga powrotna. Ta sama którą przybyliśmy. Dobrze, że słońce już tak strasznie nie grzało i było naprawdę bardzo przyjemnie. Droga już się tak nie ciągnęła, i w mgnieniu oka dotarliśmy na camping. Dzień zaliczyliśmy do udanych i stwierdziliśmy, że musimy tam jeszcze wrócić. Ale…. jak już będziemy mieli czym tam dojechać.

Nasz wypad campingowy zakończył się w dniu następnym. Z rana spakowaliśmy rzeczy i stwierdziliśmy, że przejdziemy całe Correntoso piechotką, aż do miejsca (zaznaczę jedynego) gdzie można sobie coś zjeść („Tia Izabel”). Udogodnieniem jest to, że w tym właśnie miejscu można też złapać autobus powrotny do Puerto Montt. Trasa zajęła nam ok. 1 godzinki. Na miejsce dotarliśmy ok. godz. 11.00. Po czym okazało się, że niestety knajpka jest zamknięta. A autobus ciężko w tych stronach. Siedzieliśmy zatem w miejscu „modłów” (pomnik Matki Boskiej i 4 ławki na krzyż) i czekaliśmy. Sami nie wiedzieliśmy jak długo i na co. Z jednej strony marzyliśmy, żeby wreszcie ktoś nam dał możliwość zakupienia czegoś do jedzenia, a z drugiej strony chcieliśmy, żeby jakimś magicznym sposobem pojawił się nagle autobus. Knajpkę otworzono o 13.00, w której dowiedzieliśmy się, że autobus będzie między 14.00, a 14.30. Bo tak zazwyczaj przyjeżdża. Dobrze wiedzieć na przyszłość…

Sahifa Theme License is not validated, Go to the theme options page to validate the license, You need a single license for each domain name.